Palermo, styczeń 2014
22:25
Zatrzymała się przed jednym z wielu bloków będących częścią sporego osiedla mieszkaniowego. Wszystkie wyglądały mocno przeciętnie, zwyczajne mieszkania dla zwyczajnych obywateli. Kto by pomyślał, że jedna z niewinnych duszyczek zbłądziła tak bardzo, by ostatecznie ostro wkurzyć kogoś, kto miał kasę.
Oparła się o pierwszy lepszy, zaparkowany w pobliżu samochód, nie zastanawiając się nawet nad tym, czy przypadkiem nie uruchomi zainstalowanego w nim alarmu.
Nie uruchomiła.
Zmierzyła piętrzący się przed nią budynek wzorkiem, od podłoża aż po ostatnie okna, niedyskretnie rozejrzała się dookoła. Był piątek, więc nie liczyła na jakiś szczególny ruch w okolicy. Ludzie korzystali z wolnego czasu nawet w środku zimy, niezależnie od tego, czy chodziło o imprezowanie do białego rana, czy o odsypianie zarwanych nocy. Nie licząc rozstawionych równo latarni ulicznych, blade światło dochodziło zaledwie z kilku mieszkań.
Przynajmniej pójdzie gładko, przemknęło jej przez myśli, kiedy odbijała się od auta, by ruszyć w kierunku najbliższej klatki. Poruszała się niemalże bezgłośnie w swoich błyszczących, krótkich kozaczkach na płaskiej podeszwie. Dość słaby wybór jak na zapowiedzianą dla niej rozrywkę, ale za to idealnie komponowały się z obcisłymi, skórzanymi spodniami, w które z kolei włożyła białą bluzkę. Na wierzch zarzuciła niekoniecznie przystosowaną do niższej temperatury kurteczkę, również wykonaną z czarnej skóry. Była dość luźna, dlatego nawet zapięta idealnie ukrywała schowaną za pasek broń. Też słaby sposób na chowanie pistoletów, ale skoro nie miała wiele do przejścia, po co miała targać za sobą niewygodne i podejrzanie wyglądające kabury.
Otworzyła drzwi, bez wahania wchodząc w mrok. Gdyby była trochę mądrzejsza, zrezygnowałaby z zapalenia światła, niestety jednak nie była, dlatego w chwilę później wspinała się w górę po oświetlonej już klatce schodowej. W ogóle, co naszło tego gościa na mieszkanie na ostatnim piętrze? Zapłacili mu za to? O windzie przypomniała sobie dopiero, gdy do pokonania zostało jej jedynie kilka schodków. Zaklęła pod nosem w swoim ojczystym języku, ale zaraz doszła do wniosku, że ukaranie budynku za jej własną głupotę byłoby małym przegięciem. Zwłaszcza, że należało raczej zachowywać się cicho.
Poprawiła związane w kucyk, ciemnobrązowe włosy, sprawdzając od razu, czy żaden z nich nie ma zamiaru jej wypaść tuż przed drzwiami celu. Później jak gdyby nigdy nic wyjęła kluczyk, włożyła do zamka i delikatnie przekręciła, by nie narobić zbędnego hałasu. Mechanizm szczęknął cichutko i ustąpił, wywołując szeroki uśmiech na twarzy kobiety.
I to by było na tyle dyskretnego działania. Wyjęła klucz i schowała go do kieszenie, po czym weszła do środka jak do siebie. Zadzwonienie na policję musiało chwilę potrwać, jeśli facet by ją usłyszał, więc najwyraźniej uznała, że zwyczajnie nie zdąży tego zrobić.
Jej oczom ukazał się niewielki, schludny korytarzyk. Na płytki padało światło zza zamkniętych drzwi, jak się domyśliła, łazienki. Czyżby nasz króliczek brał kąpiel? Lepiej, by uwinął się z nią szybko.
Zrobiła krok do przodu, uznając, że prościej będzie jednak zachować względną ciszę. Nawet, jeśli jej uszu dochodził stłumiony dźwięk kapiącej z prysznica wody, nie wiadomo było, czy nie siedzi w środku zamknięty z telefonem. Gliny przed czasem tylko skomplikowałyby całą sprawę. Rzuciła przelotne spojrzenie na pomieszczenie kilka metrów przed nią, jakie od przedpokoju oddzielał lekko zaokrąglony łuk i skręciła na prawo, do znajdującego się za podobnym łukiem salonu. Ludzie, niektórzy architekci serio są idiotami. Co za kretyn umieszcza drzwi do łazienki naprzeciwko okna? A jeśli ktoś zapomni wziąć ze sobą ubrania i wybiegnie po nie w pośpiechu, narażając się na lornetki podglądaczy? Zwłaszcza jeśli miało się całkowicie odsłonięte żaluzje. W sumie, pieprzyć architektów. Nie jej sprawa.
Podeszła do ustawionej centralnie przed nią kanapy i posadziła na niej swój tyłek, wbijając wzrok w okienko drzwi łazienkowych. Wyjęła zza spodni upierdliwie wbijającą się w brzuch broń i zamarła na chwilkę, czekając aż ujrzy w końcu swoją ofiarę i obiecując sobie, że najpierw go ostro podziurawi, jeśli zejdzie mu zbyt długo.